Każdego z nich prowadzono do komnaty księżniczki i pozwalano mu raz ją pocałować. Ten, który pocałował ją w czoło, był jej zdaniem zbyt nieśmiały. Ten, który pocałował ją w rękę, zbyt sztywny; ten, który pocałował ją w nogę, zbyt śmieszny; ten, który wcisnął jej język w usta, zbyt zuchwały. Wszyscy zostali ścięci.
Dziecięcy pokój - W. Sobieraj. "Słowik" -Maria Węgierska. "Żelazne trzewiczki" - scenariusz przedstawienia -Maria Statek. Przedstawienie pantomimiczne: "Bądź mądrzejszy". -A. Szopa. Inscenizacja teatralna o dziecięcych radościach i smutkach "Nasze podwórko" - B. Czajka. "Jaś i Małgosia w wersji proekologicznej" -M. Błach.
Pewnego dnia przybył posłaniec z sąsiedniego królestwa, z którym Król był w sojuszu: okazało się, że zły sąsiad atakuje i chce ograbić sojusznika. Król od razu zdecydował, że wyśle swoich żołnierzy na pomoc przyjecielowi. Wkrótce wyruszyły wojska aby uratować królestwo sąsiadów z napaści. W zamku pozostawiono
Poszukuję tytułów bajek z mojego dzieciństwa. Night_Shojo 19 gru 2006 22:18. Rozpoczęłam wielkie poszukiwanie tytułów moich bajek z dzieciństwa. Dużo osób tu poszukuje tytułów filmów a ja postanowiłam przypomnieć sobie tytuły bajek które oglądałam w dzieciństwie (koniec lat 80-tych, początek 90-tych). Bardzo proszę was o
BAJECZKI BABECZKI. O KSIĘŻNICZCE MAI CZ.7 • Książka ☝ Darmowa dostawa z Allegro Smart! • Najwięcej ofert w jednym miejscu • Radość zakupów ⭐ 100% bezpieczeństwa dla każdej transakcji • Kup Teraz! • Oferta 13656300261
Bajka o księżniczce, która…. 9 marca 2022 przez Ósemka. 24 lutego do Ósemkowego teatru zaprosiła nauczycielska trupa teatralna. Zespół ds. edukacji kulturalnej zaprezentował spektakl o królewnie , która nie chciała rządzić, stroić się i spełniać swoich królewskich zachcianek. Postanowiła spełnić swoje marzenie i być
Za siedmioma lasami, w dalekiej krainie. płynęły dni księżniczce – uroczej dziewczynie, co serduszko swe ciepłem oplotła obficie. i z nim tak od najmłodszych lat brnęła przez życie. W tym samym czasie z innej odległej osady. wieść niosła o rycerzu – mistrzu giętkiej szpady, co na rumaku, w którym serce jak dzwon stuka
kQ5owLw. Bajka o Księżniczce - angielska pościel dla dzieci Bajka o Księżniczce - angielska pościel dla dzieci Książęcy zestaw angielskiej pościeli dla małych dziewczynek. To bajeczny komplet ozdobiony wizerunkiem uśmiechniętej księżniczki jej karety z kucykiem i całego królestwa z zamkiem z trzema wieżami. Pościel jest utrzymana w wesołych pastelowych kolorach. Pościel jest uszyta z bawełny perkalowej. Do zakupu zapraszamy bezpośrednio w naszym sklepie internetowym kliknij aby zakupić ten komplet lub na nasze aukcje w serwisie aukcyjnym Allegro - konto wAngielskimStylu - aby przejść do aukcji kliknij tutaj. Jeśli chcą Państwo zapytać o szczegóły naszej oferty lub też o warunki dużych zamówień - dla hoteli, ośrodków SPA i domów wypoczynkowych prosimy skorzystać z naszego formularza kontaktowego.
Była raz sobie baaardzo zmęczona książka z bajkami. Najchętniej wsunęłaby się pod kołderkę i zasnęła twardym, zdrowym snem aż do rana, ale dzieci nie miały jeszcze ochoty na sen i żądały, by książka nadal je zabawiała. — Pokaż nam smoka, który zieje ogniem po same chmury! Chcemy śpiącą królewnę i całą armię krasnoludków, i morze z piratami, i Babę Jagę w chatce na kurzej łapce! – wołały jedno przez drugie i na wyścigi przewracały kartki, gniotąc je, a nawet rozdzierając. Wszyscy bohaterowie książki ziewali już tak mocno, że ledwie patrzyli na oczy, więc bajki wcale nie toczyły się tak, jak powinny. Baba Jaga wleciała na drzewo i nabiła sobie guza. Rozpłakała się straszliwie i zbudziła śpiącą królewnę, jeszcze zanim dotarł do niej królewicz. Zmęczone krasnoludki zaryglowały w swojej chatce drzwi, zaciągnęły zasłonki i tyle je widziano. A sennemu smokowi w czasie ziewania wpadła do paszczy równie śpiąca, a do tego mokra złota rybka i nie było mowy o jakimkolwiek zianiu ogniem. — Dziwne te bajki – odezwał się najstarszy z chłopców – Nigdy takich nie czytałem. — Ani ja – potwierdziła jego młodsza siostra. – Może powinniśmy im trochę podokuczać, żeby przyszły do siebie? Tego było książce za wiele. Zamknęła się z hukiem, wyrwała z rąk małych dręczycieli i wyfrunęła przez otwarte okno. Chwilę szybowała pod ciemnymi niebem, w końcu wypatrzyła niewielką ulicę, po której wolno toczyło się małe auto. Ostatkiem sił opadła na jego dach. Kierowca auta naturalnie usłyszał, że coś wylądowało mu nad głową, zjechał więc do krawężnika i wysiadł zobaczyć co się dzieje. — Książki spadają z nieba zamiast gwiazd? – zdziwił się w pierwszej chwili i nawet zadarł do góry głowę, żeby sprawdzić, czy na jednej się skończy. Niczego tam więcej nie dostrzegł, za to od razu zauważył, że książka z dachu musiała ostatnio sporo przejść. Miała pogiętą okładkę, kilka stron było przedartych na pół i wisiało na ostatnich zawiasach, i w ogóle sprawiała wrażenie, jakby była chora i wyczerpana. Kierowca auta był tatusiem pewnej małej dziewczynki i wiedział co nieco o książkach z bajkami. Nie zwlekając dłużej delikatnie zawinął ją w koc, schował za poły płaszcza i ruszył do domu. Czym i jak dokładnie leczył książkę przez pół nocy, nigdy się nie dowiemy, ale następnego ranka książka wyglądała prawie jak nowa! Tydzień później tata podarował ją swojej córeczce na urodziny. I tak kończy się bajka o baaardzo zmęczonej książce z bajkami, gdyż nasza bohaterka nigdy więcej nie miała powodów, by być zmęczona. Córeczka pana kierowcy wiedziała, że książkom jak ludziom należy się szacunek i że lubią, jeśli się je traktuje poważnie. Dlatego delikatnie przewracała w niej kartki, a po czytaniu odkładała na półkę, żeby bajki mogły odpocząć. Żeby Baba Jaga nie musiała więcej leczyć bolesnych guzów, smok ział pięknym pomarańczowym ogniem, a krasnoludki miały siłę sprzątać bajkowy las wesoło przy tym śpiewając.
Matrymonialne rozważania między mitem a rzeczywistością. Piszę ten tekst z poczuciem lekkiego zawstydzenia, bo nie czuję się ekspertem w sprawach małżeńskich, co najwyżej praktykiem z niewielkim doświadczeniem. Zainspirował mnie jednak blogowy wpis koleżanki Ludwiki Kopytowskiej o tytule "Wybrzydzaj! Jesteś księżniczką". Autorka stawia w nim tezę, że kobiecie, jako księżniczce, wypada wybrzydzać w wyborze kandydata na męża tak długo, aż nie trafi się taki, który jest ucieleśnieniem jej marzeń. Podkreśla, że choć tych, którzy spełniają wymagania kobiety "jest jak na lekarstwo", to nie powinna obniżać stawianych wymogów. Zaleca czekać cierpliwie na księcia, gdyż Pan Bóg cierpliwym i ufającym "da tylko to, co najlepsze, nie półprodukty". I tutaj pojawia się mój sprzeciw. Otóż Pan Bóg daje u progu małżeństwa właśnie półprodukty, po to, by wspólnie, z pomocą proszku do pieczenia jakim jest sakrament, stworzyć z nich fantastyczny tort. Ale po kolei! Do półproduktów jeszcze wrócimy. Zacznijmy od wybrzydzającej księżniczki. Figura to bardzo ryzykowna, bo buduje wizję kobiety jako posągu biernie oczekującego w najwyższej wieży, aż przybędzie do niej upragniony książę na białym rumaku, czyli innymi słowy - chodzący ideał. Problem w tym, że my, mężczyźni jesteśmy materiałem dość dzikim, nieokrzesanym i niedoskonałym, i chociaż zdarzają się w naszym plemieniu diamenty, to i one wymagają wcześniejszej obróbki. Idealny jest tylko Pan Bóg, więc historia z rycerzem w lśniącej zbroi powinna automatycznie kończyć się w zakonie. W większości przypadków nie byłoby to jednak najlepsze rozeznanie powołania. Mówiąc już odrobinę poważniej - dobrze się dzieje, kiedy to mężczyzna stara się o względy kobiety, a nie odwrotnie, ale z tym wybrzydzaniem już sprawa nie jest tak oczywista. Rzecz jasna nie chodzi o to, żeby panna brała pierwszego lepszego kawalera, który się napatoczy. Małżeństwo, jak każde powołanie wymaga rozeznania - co do samej drogi, jak i partnera czy partnerki. Czasem jednak (chyba nawet w przeważającej większości przypadków) Pan Bóg stawia na drodze kobiety kandydata, który spełni jej marzenia, ale dopiero po solidnej obróbce. Nie od razu Rzym zbudowano, nie od razu giermek stał się rycerzem. I chociaż żadna księżniczka nie marzy o giermku (tylko o księciu), to żaden mężczyzna nie urodził się w zbroi. Często u progu wspólnej drogi partner wyraźnie odbiega od wyobrażeń i dziewczęcych marzeń, a dopiero narzeczeństwo, małżeństwo i niejedno staranie ze strony partnerki sprawia, że prosty giermek przeistacza się w wojownika. Zresztą w drugą stronę działa to w ten sam sposób - niejedno krzykliwe kaczątko wymaga czasu i cierpliwości męża, by stało się pięknym łabędziem. Zdecydowana większość z nas - żonatych mężczyzn - nie ożeniło się z ucieleśnieniem Keiry Knightley o charakterze świętej Tereski (ja akurat tak, ale jestem szczęściarzem - pozdrowienia dla żony!;)). A jednak uważamy nasze żony za ucieleśnienie platońskich idei piękna i dobroci jednocześnie. A nawet jeśli w czymś nie domagają, to przecież je kochamy i jesteśmy z nimi szczęśliwi. Problem z tym wybrzydzaniem i odrzucaniem półproduktów polega na tym, że z chrześcijańskiego punktu widzenia małżeństwo to nie raj, ale droga do raju. Sposób na uświęcenie. Droga, na której mąż i żona obdarzają się miłością i ze względu na tę miłość uczą się żyć nie tylko dla siebie, ale i dla drugiego. Posiadać siebie w dawaniu siebie - jak powiedziałby ks. Blachnicki. I choć nie powinniśmy rezygnować z marzeń o księciu czy księżniczce, to ich realizacja nie następuje w dniu ślubu. One się urzeczywistniają na drodze małżeństwa, nabierając każdego dnia kształtów dzięki wspólnemu wysiłkowi męża i żony. Ucząc się nawzajem siebie, swoich potrzeb i starając się jak najwięcej z siebie dawać tej drugiej osobie. Zanurzeni w sakramencie. Miłość rzadko przychodzi gotowa. Prawie zawsze wymaga obróbki. To jest trochę jak sytuacja kobiety/mężczyzny, która w sadzie widząc małe, zielone jabłko na drzewie, wyrzuca je, bo nie jest smaczne. Tymczasem jabłko potrzebuje czasu i pracy tej kobiety/mężczyzny, żeby dojrzeć. A takie wybrzydzanie w niejednym przypadku (czy to kobiety czy faceta) doprowadziło do tego, że te jabłka były wyrzucane i nigdy nie miały szansy dojrzeć. A bohater pozostawał głodny. Oczywiście zrozumiały jest postulat "nie brania jak leci". Ale też nie ma co liczyć, że Pan Bóg przyniesie gotowy tort. Otóż właśnie postawi na drodze półprodukty, z których tort piecze się dopiero na drodze małżeństwa. Rzecz w tym, żeby wybierać najlepsze surowce. Jak rozpoznać ich przydatność do przepisu? Przyjrzeć się im dokładnie na wczesnym etapie budowania związku i w okresie narzeczeństwa. Ale nie nastawiać się, że do ślubu wszystko będzie chodziło jak w zegarku. Tak, tak, wiem, że nie ma pewności czy ciasto się uda. Ale jaką mamy pewność, że ktoś, kto w dniu ślubu wydaje się księciem z bajki, za 20 lat nie zmieni się w warchoła, a księżniczka przekształci w wiedźmę? Sen o księciu z bajki (czy idealnej królewnie) jest piękny. Ale jest tylko snem. Nie warto rezygnować z marzeń, trzeba jednak pamiętać, że one nie realizują się same i wymagają czasu. Pan Bóg błogosławi, tym, którzy Mu ufają, ale to nie oznacza, że robi wszystko za nas. A miłość? Być może chodzi właśnie o to, żeby kochać nie tylko "za coś", ale też "pomimo"? P. S. Z tego miejsca chciałbym z całego serca podziękować mojej ukochanej żonie Annie, najcudowniejszej kobiecie świata, za to, że przyjęła moje oświadczyny, dając mi szansę - pomimo, że ani ze mnie książę, ani z bajki.
Kacper Rogacin, Ewa Andruszkiewicz, Tomasz Chudzyński Tacy piękni, młodzi i bogaci, a mimo to bardzo bezpośredni i naturalni, mówili zgodnie o księciu Williamie i jego żonie Kate zwykli Polacy, którzy mieli okazję ich spotkać. Niektóre brytyjskie tytuły ogłosiły nawet, że podczas ich odwiedzin kraju nad Wisłą „katemania” rozwinęła się na dobre. Przyjmowano ich z pełnym ceremoniałem należnym szefom państw. Zaś zwykli Polacy, którzy mieli okazję choć przez chwilę spotkać się z książęcą parą zgodnie mówili o nich zgodnie: piękni, młodzi i bogaci ludzie, a do tego naturalni i niezwykle serdeczni. Czy to w Warszawie czy później w Gdańsku witano ich jak celebrytów, a niektóre brytyjskie gazety donosiły nawet, że „Katemania” na dobre pojawiła się dopiero w kraju nad Wisłą. Oficjalnym powodem wizyty pary książęcej w Polsce było umacnianie więzi między Wielką Brytanią a naszym krajem. Nie ma jednak wątpliwości, że książę przyjechał z małżonką w roli ambasadora para po TrumpiePrzyjechali niecałe dwa tygodnie po wizycie w naszym kraju Donalda i Melanii Trump. Wylądowali na Okęciu w poniedziałek i już czterdzieści minut później jedli późne śniadanie z prezydentem Andrzejem Dudą i jego małżonką Agatą Kornhauser--Dudą. Co ciekawe, na wspólnym posiłku - wbrew wcześniejszym zapowiedziom - zabrakło George’a i Charlotte, czyli dwójki dzieci Williama i Kate. Royal Babies zajmowała się w tym czasie królewska opiekunka. Przed Pałacem Prezydenckim, gdzie brytyjska para książęca spotkała się z polską parą prezydencką, zgromadził się tłum mieszkańców stolicy. Nie brakowało kwiatów, flag i proporczyków ze słynnym „Union Jackiem”, a także transparentów, z napisami:„We love Kate and William”. Zdecydowaną większość witających stanowiły… młode dziewczyny. Po krótkim spacerze po ogrodach Pałacu Prezydenckiego i śniadaniu z prezydentem i pierwszą damą William i Kate, z towarzyszącym im tłumem mieszkańców Warszawy, przeszli pod pomnik Adama Mickiewicza na Krakowskim Przedmieściu. Po drodze pierwsza dama i księżna otrzymały od dzieci bukiety kwiatów. „Jak masz na imię?” - spytała jednego z chłopców Agata Kornhauser-Duda. „Szymon” - odparł ubrany w mały garnitur chłopczyk. „Hello Simon, I’m Kate” - włączyła się do księżna Kate. W pewnym momencie prezydent Duda i książę William podeszli do czekających od wielu godzin na Krakowskim Przedmieściu dziewczyn, które zareagowały piskiem, jak gdyby stanęli przed nimi Beatlesi. „Nie wiedziałem, że mamy w Polsce tak dużo zwolenniczek monarchii” - zażartował stojący nieopodal starszy mężczyzna. „Interesuję się monarchiami, nie tylko brytyjską, od czasu ślubu Kate i Williama” - odparła Magda, licealistka z Łodzi. Kate, jesteś taka piękna! - Kate była zaskoczona moją reakcją, bo jak ją zobaczyłam, to emocje puściły, no i się popłakałam - mówiła podekscytowana Patrycja z Torunia, która przez moment rozmawiała z księżną. - Powiedziałam jej, że w tym roku kończę 18 lat i spotkanie z nią było jednym z moich marzeń. Księżna odparła, że bardzo jej miło. Powiedziałyśmy jej z koleżankami, że jest piękna, ona przyjęła ten komplement ze skromnością i poradziła mi, żebym otarła łezki z policzków - dodała wyraźnie przejęta licealistka. Od grupy dziewczyn Kate dostała kolaż oraz prezenty dla George’a (polar i kwiaty), który 22 lipca obchodzi czwarte urodziny. - Księżna wyglądała ślicznie, w ogóle trzeba powiedzieć, że idealnie zgrała się z księciem, jeśli chodzi o strój. William miał czerwony krawat, a Kate białą sukienkę, więc wpasowali się w kolory naszej flagi narodowej - mówiła Patrycja. Z Krakowskiego Przedmieścia William i Kate wyruszyli do muzeum Powstania Warszawskiego. Tam spotkali się z weteranami II wojny światowej i bohaterami Powstania Warszawskiego. Rozmawiali z 98-letnim pułkownikiem Edmundem Brzozowskim, żołnierzem Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie, który w 1944 roku walczył w 2. Korpusie Polskim o Monte Cassino. Jego opowieść poruszyła Williama i Kate, którzy we wpisie w księdze pamiątkowej określili wizytę w Muzeum jako „głębokie i prowokujące do refleksji doświadczenie”. Usłyszeli też historie dzielnych warszawskich powstańców, zwrócili uwagę, że na Murze Pamięci wśród kilkunastu tysięcy nazwisk poległych były nazwiska 34 brytyjskich pilotów, którzy oddali życie, chcąc wesprzeć polskie powstanie. Powinniśmy mieć więcej dzieci Chwilę później byli już w Warsaw Spire, siedzibie firm technologicznych i startupów. Tam książę i księżna spotkali się ze współpracującymi z Wielką Brytanią młodymi przedsiębiorcami oraz studiującymi na Wyspach polskimi studentami. Rozmawiali z przedsiębiorcami i skorzystali z możliwości wypróbowania najbardziej innowacyjnych wynalazków. Jednym z nich był Miś Whisbear, zabawka z funkcją CRYsensor, która po wykryciu płaczu niemowlęcia automatycznie uruchamia uspokajający szum. Miś bardzo zachwycił brytyjskich dziennikarzy i obdarowaną nim Kate. Według „The Telegraph” księżna Cambridge miała szepnąć wtedy do męża: „W takim razie powinniśmy mieć więcej dzieci!”. Dobry humor nie opuszczał małżonków podczas „sesji fotograficznej” ze studentami. „Nie wyglądasz tak mądrze, jak oni.” - zwrócił się William do pozującej z polską młodzieżą żony. Natomiast wieczorem w Łazienkach Królewskich odbyło się przyjęcie organizowane przez Ambasadę Brytyjską z okazji 91. urodzin królowej Elżbiety II. Książę William rozpoczął mowę po polsku, czym zaskarbił sobie sympatię 600 gości. Po stolicy lot na Wybrzeże, ale przed wizytą w Gdańsku była wizyta w byłym niemieckim obozie koncentracyjnym Stutthof. Księżna Kate, w stonowanej spódnicy w kolano i bluzce, co ciekawe - od polskiego projektanta, książę William w granatowym garniturze, wysiedli z limuzyny, po czym zostali powitani przez dyrekcję muzeum, władze województwa i wójta gminy Sztutowo Jakuba Farinade. Na trasie wiodącej do muzeum ustawiło się kilkuset mieszkańców, którzy pozdrawiali książęcą parę. Pierwszym punktem zwiedzania była obozowa kantyna. Dalej para książęca przeszła przez Bramę Śmierci, zwiedziła ekspozycję w barakach, oddała hołd ofiarom niemieckiego obozu w krematorium. Odbyło się także spotkanie z byłymi więźniami. Zaproszono na nie Marię Kowalską, uczestniczkę powstania warszawskiego, więźniarkę Stutthofu. Książę i księżna Cambridge otrzymali chustę w biało-niebieskie pasy, symbolizującą przynależność do środowiska byłych więźniów obozów koncentracyjnych, pamiątkę od dyrektora Piotra Tarnowskiego, a księżna Kate dostała bukiet kwiatów przygotowany przez jedną z nowodworskich kwiaciarni. Książę William i księżna Kate wpisali się także do księgi pamiątkowej muzeum: - Stutthof objawił się jako sceneria ogromnego bólu, cierpienia i śmierci - napisała książęca para. - Ta wywołująca ogromne wrażenie wizyta przypomniała o śmierci sześciu milionów Żydów z całej Europy, zamordowanych w czasie Holocaustu. Przypomniała, że sama Polska straciła kilka milionów swoich obywateli w czasie brutalnej okupacji. Na wszystkich nas spoczywa odpowiedzialność, by zapamiętać tę lekcję, by nigdy nie zapomnieć o ofiarach i by ten horror (obozów koncentracyjnych) nigdy się nie powtórzył. Ten koszmar przeżyli Manfred Goldberg i Zigi Shipper, którzy towarzyszyli Williamowi i Kate podczas zwiedzania obozu. 87-latkowie podzielili się swoją tragiczną historią. Wspominali 3 maja 1945- dzień, w którym jako 15-latkowie opuścili obóz i udali się w marsz śmierci do Neustadt. „Nie miałem rodziców ani rodzeństwa, miałem tylko przyjaciół. To oni zachęcali mnie do maszerowania dalej, kiedy chciałem się poddać.”- mówił Shipper. Wzruszeni ich postawą Windsorowie złożyli hołd poległym, po czym wyruszyli do Gdańska. Choć w Gdańsku mieli pojawić się około godz. na parę książęcą tysiące mieszkańców oczekiwały już od rana. Radosnej atmosfery nie zepsuło nawet 70-minutowe opóźnienie wizyty - Długi Targ wypełniony był po brzegi. Po krótkim przywitaniu z księżną Kate i księciem Williamem spotkał się w Dworze Artusa prezydent Gdańska Paweł Adamowicz. Ta część wizyty była zamknięta dla mediów, później gospodarz miasta zdradził jej kuluary. - Był wystrzał z feluki, było wpisanie do księgi pamiątkowej Dworu Artusa, było wręczenie prezentów - księżna Kate otrzymała wisior z bursztynem i fragmentami złota, a książę William - spinki mankietowe. Gdańsk to światowa stolica bursztynu, miasto wolności, solidarności, najbardziej europejskie ze wszystkich polskich miast i co ważne, mające silne związki kulturowe z Wielką Brytanią, poprzez Teatr Szekspirowski. Te informacje przekazałem parze książęcej, ale też poprosiłem o sympatię wobec kandydatury Gdańska do organizacji Światowego Spotkania Skautów i Harcerzy - Jamboree 2023 - mówił Paweł Adamowicz. Po rozmowie z prezydentem para książęca wyszła na przedproża Dworu Artusa, by przywitać się z gdańszczanami. Następnie odbyła krótki, ale wypełniony atrakcjami spacer wokół Fontanny Neptuna. Odwiedziła warsztat obróbki bursztynu, skosztowała gdańskiego likieru oraz polskich pierogów. Jak udało nam się nieoficjalnie dowiedzieć od kucharza - książę degustował pierogi z kurkami, a księżna - z łososiem i szyjkami rakowymi, uścisnęła dłonie mieszkańców i spotkała się z brytyjskimi żołnierzami stacjonującymi w Polsce. - Para książęca jest otwarta. Pokazała, że można być na topie, a mimo to - blisko ludzi, mając za sobą wieki dziedzictwa, można być równiachą. Zdradzę jeszcze tylko, że księżna i książę przyznali, że takiego powitania jak w Gdańsku dawno nie miała. Wszystko wyszło znakomicie - cieszy się prezydent Adamowicz. Po spotkaniu na Długim Targu księżna i książę udali się do Teatru Szekspirowskiego, potem - do Europejskiego Centrum Solidarności, gdzie przy ścianie Solidarności - w miejscu, gdzie odwiedzający ECS mogą się podzielić swoimi refleksjami - umieścili swoje kartki. Tam spotkali się z Lechem Wałęsą. Przeszli przez słynną bramę Stoczni i złożyli kwiaty pod pomnikiem Poległych Stoczniowców.
Pewnego razu była sobie księżniczka, która była zamknięta w wysokiej wieży! To była oczywiście bardzo piękna księżniczka! Została zamknięta w ponurym zamczysku przez złego smoka, bo ... hmm, może o tym później. Zamczysko wyglądało tak: Widok z wieży napawał strachem piękną księżniczkę, więc nic dziwnego, że bała się sama zejść: Wyglądała przez okienko z kratkami i wyczekiwała na przybycie królewicza, który by ją uwolnił: I królewicz przybył! Ale zamiast uwolnić księżniczkę zaczął sobie robić zdjęcia i o księżniczce zapomniał! Pewnie chciał się pochwalić na Facebook'u ... Więc księżniczka sama musiała pokonać groźnego smoka i się uwolnić. Najpierw odgryzła mu ucho a potem wyrzuciła do fosy: Tak, tak ... dzisiejsze księżniczki nie mogą liczyć na królewicza i same muszą radzić sobie ze smokiami! I jak Wam się podobała moja bajeczka? Epilog, czyli dlaczego księżniczka została zamknięta w wieży: Kilka godzin wcześniej księżniczka została przyłapana w niedwuznacznej sytuacji: I mimo, że z niewinną minką próbowała tłumaczyć, że to nie ona ... zapomniała, że w lewej rączce trzyma jeszcze obciążający dowód:
bajka o ksiezniczce zamknietej w wiezy